Leć mój ty Ikarze!

Sukces Eksperymentu "Kryło".

Kiedy ciało więźnia nr 15061973 gruchnęło o ziemię, Siemionow nie

wytrzymał:

- Mać twaju! Kiedy to się skończy?!

Popatrzył na czarnoskórych strażników zmierzających do zagrody po

kolejnego skazańca, po czym zawrócił i szparkim krokiem pomaszerował do

budynku laboratorium.

Akademik Szturmajew z zaangażowaniem programował inhibitory volarenu. Już

dwa lata trwał projekt "Kryło" - tajny eksperyment pod egidą KomKonu. Bez

rezultatów. To każdego uczonego, wiernego następcy Lepieszyńskiej, Mugabe,

czy wreszcie wielkiego kosmosploratora Horny'ego, dawno już by złamało. A

Szturmajew ciągle się nie poddawał.

Spektakularne sukcesy robotniczo-ludowej nauki od czasów Miczurina i Łysenki

nie pozostawiły wiele miejsca dla przyszłych wynalazców. To właśnie

dzięki geniuszowi proletariackich uczonych zwyciężyła Robotnicza Rewolucja

i zapanował Światowy Mir i Progres. Ich inwencja doprowadziła zjednoczoną

ludzkość do pełnego dobrobytu i szczęścia. Słoneczne fabryki zamieniały

wodę i dwutlenek węgla w witaminy i cukier. Wypalone w szczerej skale

podziemne kanały transportowały towary przez całe kontynenty. Kilka lat

temu, pod kierunkiem wielkiego Horny'ego, założono pierwszą kolonię

badawczą na Marsie. Marzenia pracowitej ludzkości zostały spełnione, lub

stały u progu ziszczenia. Oprócz jednego - latania. Oczywiście, każdy, kto

tylko chciał i wyrobił sobie odpowiednie uprawnienia, mógł udać się do

najbliższego Fruwcentra i wypożyczyć aparat latający wedle uznania - od

paralotni po grawiglider. Ale wypić swój poranny stakan herbaty, wyjść

przed obszczagę i tak po prostu wzbić się w niebo - to pozostawało

niedosiężnym snem poetów. Zatem zwołane w roku 54 Ery Pokoju XVI Plenum KC

zdecydowało o podjęciu tego wyzwania. Szlachetną misję przydania

człowiekowi skrzydeł (a jeszcze lepiej, zdolności latania bez skrzydeł)

powierzono nestorowi mechaparagenetyki, akademikowi Internetowi Iliczowi

Szturmajewowi.

- Wejdźcie towarzyszu! - zawołał uczony nie odwracając się - Czytaliście

dzisiejszą "Prawdę"? Znowu piszą o nieodpowiedzialnym ryzykowaniu życia

ludzkiego w imię nauki! A o kim tak piszą? O Horny'm, jak zwykle. Jeden z

jego solonautów zwichnął, rozumiecie, nogę podczas lądowania na

planetoidzie. Czy kiedyś wreszcie ktoś weźmie się za tych rozwydrzonych

pismaków?

Siemionow zdecydował się.

- Profesorze! To już dzisiaj piętnasty letalny wynik. Bardzo was proszę,

przerwijcie ten eksperyment - błagalny głos Siemionowa przebił się przez

szum generatorów - toż wygubicie na marne materiał ludzki!

- Cóż znaczy życie kilku skazańców wobec naszego celu przewyższającego

wizje Lilienthala? Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: stoi przed nami zadanie i

my je wypełnimy. - stanowczy ton akademika zamykał wszelką dyskusję. Jednak

Artil Dżonowicz Siemionow nie myślał tak łatwo się poddawać.

- Na Różę Luksemburg i Członków Pierwszej Międzynarodówki! Przecież to

ludzie! Ja rozumiem, niepełnowartościowi, nieprzystosowywalni do systemu, ale

przecież odpowiadają Jedynemu Wzorcowi Genów. Sami mówiliście, że tylko

tacy mogą dać nam właściwe reakcje na volaren. A już 124 ludzi umarło za

błędy w teorii...

- Moja teoria nie ma błędów! - wrzasnął akademik bryzgając dookoła

kropelkami śliny - To nieustalone redukcje polipeptydowe nie pozwalają na

zamknięcie receptury volarenu! Ale wczoraj, pamiętacie, jeden z obiektów na

trzy sekundy wstrzymał descencję! Tak, tak! Sami widzieliście, zawisł w

powietrzu, na całe trzy sekundy!

- To prawda, toż ja wam nie wymawiam braku sukcesów. Szkoda mi tylko tych

nieszczęśników, którzy oddają tu życie...

- Już wy się nie martwcie. Dla dobra nauki, dla ludzkości swoje życie

poświęcają. Ich dzieci i wnuki, o ile dadzą się edukować systemowo,

jeszcze będą im wdzięczne za tę nową moc ludzkości. Pomyślcie tylko, ile

problemów rozwiąże ikaryzacja człowieka. Niepotrzebne przełazy, chodniki,

kładki, klatki schodowe...

Perorę akademika przerwał dzwonek komtela. Na ekranie ukazała się nalana

twarz Linga Ronsona, rukotra straży odpowiedzialnej za "zrzuty", czyli

sprawdzanie kolejnych wersji volarenu zastrzykniętego obiektom doświadczalnym.

- Przepraszam was Internecie Iliczu, ale mam wrażenie, że chyba nam się

udało.

- Udało? Wam? Nam? - Szturmajew przez moment zbierał myśli - Szesnastka lata?

- Tak jest! Szesnastka. Opadł nie więcej niż o półtora metra. Właśnie

zgrywamy dane z aparatów pomiarowych. Dobrze, że wieża cała obudowana

klatką, bo już by odleciał, hiehiehie...

- Idziemy do was. Nie ściągajcie go na ziemię, chcę sam to zobaczyć.

Pozbierał rozrzucone taśmy komputerowe do torby i zabrał parasol. W drzwiach

odwrócił się.

- To jak, Artilu Dżonowiczu? Idziecie zobaczyć kolejny sukces proletariackiej

nauki? Czy może zostaniecie tu, aby kultywować swoje sentymentalne

wątpliwości?

Siemionow nie odpowiedział. Skwapliwie chwycił roboczą torbę akademika i

jak nakazywał szacunek wobec Filarów Ludzkości, przytrzymał rozpostarty

parasol, aby kwaśne krople deszczu nie suszyły głowy geniusza.

zamierzone)**

Prawdziwy sowiecki Ikar [IMG]

📅 czw 17 sierpnia 2006

↩ Index (Strona główna)
📁 Opowiadania
#Opowiadania
#fahrenheit
#warsztaty