Kurismasu 2025 - komentarz
Chociaż miałem sobie odpuścić już konwenty na ten rok, złapał mnie trochę głód tego typu wydarzeń. Postanowiłem wobec tego nie przerywać mojej dobrej passy i znowu postawić na nowe wydarzenie. Dostałem od przyjaciółki informację, że ciekawym wydarzeniem może być Kurismasu 2025, reaktywowany po niemal ośmiu latach niewielki konwent dla fanów mangi i anime. Ponieważ ten odbywa się w Łodzi, nie myślałem długo.
Ponieważ Kurismasu jest konwentem jednodniowym (sobotnim), wybrałem się wraz z moim konwentowym towarzyszem Michałem na cały dzień trwania wydarzenia. Jak w przypadku większości takich wyjazdów, postawiłem na podróż samochodem. Żeby nie ominąć przy tym ani jednej minuty konwentu (no może poza pierwszym pół godziny wydarzenia, gdzie jeszcze mogą trwać ostatnie szlify), wyjechaliśmy z Kalisza tak, żeby dojechać mniej więcej na godzinę 10.30. Wydarzenie odbywało się w głębi osiedla na Bałutach, więc nie było problemu z parkowaniem. I chociaż z powodu zimy zaczęło mnie męczyć przeziębienie, mój osobisty KatarKon musiał się odbyć!
Przygotowania do Kurismasu
Przyznam szczerze, że o Kurismasu dowiedziałem się od innych osób, a konkretnie przyjaciółki, która obecnie studiuje w Łodzi. Promocja całego wydarzenia, jak również aktualizacje i newsy co do przebiegu konwentu, odbywały się w zdecydowanej większości na Facebooku/Instagramie, do którego potem dołączył również program na będącej obecnie standardem konwentowania aplikacji Konwencik. Wydarzenie promowano również na kilku serwerach Discord Łódzkiej społeczności fanów mangi i anime, pojedynczych stronach fanowskich, portalach lokalnych, streamach czy mediach fundacji Majime Yunikoon będącej organizatorami. Na stronach typu konwenty.info czy Konwentach Południowych niestety informacji o Kurismasu próżno było szukać. A szkoda. Są to portale, które zawierają wygodną rozpiskę większości konwentów w Polsce i zdecydowanie przyniosłoby to wydarzeniu jeszcze więcej rozgłosu.
Jeśli chodzi o same wejściówki to te możliwe były do zakupienia jedynie na miejscu w cenie 30 zł (albo 10 zł, jeśli przyszliśmy na zaledwie jedną, ostatnią godzinę wydarzenia). Nie było więc opcji, żeby wejściówkę zamówić online. Bardzo miłe nawiązanie do czasów mniejszych, staroszkolnych konwentów tworzonych od fanów dla fanów.
Jedyne, do czego mogę się doczepić to właśnie opieranie wszystkich informacji o konwencie na fanpage'u na Facebooku. Dla mnie jako osoby, która z Facebooka zrezygnowała kilka lat temu, pozyskiwanie nowych informacji o konwencie było bardzo mocno utrudnione (strona wymusza zalogowanie się po obejrzeniu dwóch najnowszych wpisów) i musiałem w większości polegać na udostępnionym w wydarzeniu regulaminie. Serwer Discord, o ile istnieje, również nie jest dostępny publicznie.
Jestem zdania, że każdy konwent powinien dysponować własną stroną, nawet jeśli będzie to zwykła strona postawiona na darmowym Wordpressie bez własnej witryny. I tutaj na pewno organizatorów gorąco zachęcam do tego. Miejcie co najmniej jedno medium, na którym macie kontrolę nad informacjami, które wrzucacie.
Wróćmy jednak do mojego Katarkonu, Kurismasu...
Co po przyjeździe?
Kurismasu odbywał się w tym roku w budynku szkoły Akademii Techników Medycznych (a przynajmniej tak podaje OpenStreetMap) przy ulicy Żubardzkiej 26 w Łodzi. Mamy więc klasyczny konwent w klasycznym budynku jeszcze bardziej klasycznej szkoły. Po przyjeździe na miejsce szybko znaleźliśmy wejście. Chociaż na zewnątrz szkoły poza kilkoma banerami fundacji Majime Yunikoon nie było żadnych oznaczeń, szybko nas pokierowano do odpowiedniego wejścia. Na miejscu po opłaceniu akredytacji (możliwa była płatność kartą, chociaż zalecana była płatność gotówką) otrzymaliśmy identyfikator zawieszony na rzemyku oraz swego rodzaju "bilet" wielkości wizytówki na potrzeby wyboru Miss oraz Mistera Świąt. O samym bilecie wspomnę nieco później.
Uwielbiam trend powrotu konwentów do faktycznych identyfikatorów i stopniowe porzucanie papierowych opasek. Mało tego! Identy na Kurismasu nie tylko służyły do rozróżnienia uczestników, ale również miały na odwrotach miejsca na stempelki. Można było je uzyskać poprzez wykonywanie różnych "questów" na terenie wydarzenia. O ile o samych questach mam mieszaną opinię (wyrażę ją w dalszej części wpisu) to sam pomysł takiego wykorzystania identów zasługuje na sporą pochwałę.
Po otrzymaniu niezbędnego pakietu oddaliśmy kurtki do szatni i poszliśmy sprawdzić, co Kurismasu ma do zaoferowania.
Chociaż na właściwy teren konwentu wpuszczono wszystkich uczestników bliżej godziny 11.00, czyli około 15 minut po naszym zaakredytowaniu, nie było to dla nas problemem. Mieliśmy chwilę, by zapoznać się z programem i poczuć atmosferę Kurismasu. Tę mogę określić jako połączenie dwóch rzeczy: faktycznie ciepłego, rodzinnego konwentu z wydarzeniem fanowskim stworzonym w bardzo staroszkolnym stylu. Był to event dla niewielkiej grupy uczestników (chociaż nie mam dokładnych statystyk, obstawiałbym tutaj na oko ilość od 150 do 250 uczestników) stworzony przez faktycznych fanów.
Teren konwentu składał się z:
- szatni w podziemiach szkoły;
- parterze mieszczącym punkt informacyjny, strefę gastronomiczną z udonem oraz salą gimnastyczną zwaną "Main Roomem" (na większe atrakcje);
- pierwszym piętrem ze strefami muzycznymi (DDR oraz Sing Star), stoiskiem gry konwentowej oraz pierwszą częścią wystawców;
- drugim piętrem mieszczącym dwie salki prelekcyjne, strefę gier retro, foto ściankę, planszówkowy gamesroom i resztę wystawców, którzy nie zmieścili się piętro niżej.
Wszystkie korytarze umieszczone były w jednym skrzydle budynku i jednej linii, a co za tym idzie niezwykle trudno było się pogubić. Ułożenie konwentu było jednym z plusów wydarzenia. Całość pomogła ogarnąć również niezwykle czytelna mapka, którą znaleźć można było przyklejoną na ścianach w różnych częściach szkoły. Nie potrzebowaliśmy więcej niż 30 sekund, żeby zlokalizować na mapkach nasze położenie, jak również nie minęły dwie minuty, żebyśmy byli w stanie zapamiętać, gdzie odbywa się jaki punkt programu.
Jedyna drobna sugestia co do mam to dodanie ewentualnych kropek, służących jako punkt odniesienia, gdzie znajdują się uczestnicy konwentu, którzy stoją przy konkretnej mapce. Jest to jednak zaledwie sugestia, bez której również nie było większych problemów.
Punkty programu
Kurismasu jako niewielkie wydarzenie, nie szalał mocno z ilością punktów programu, by zamiast tego pójść bardziej w jakość. Sprawa z atrakcjami była prosta: były trzy miejsca, w których o konkretnych godzinach odbywały się prelekcje, warsztaty czy pokazy. Był to wyżej wspomniany Main Room na pokazy wymagające większej sceny (w końcu była to sala gimnastyczna) oraz dwie salki prelekcyjne będące zwykłymi klasami szkolnymi. Zwieńczeniem całego konwentu był "Wieczorek Wigilijny" odbywający się w Main Roomie w ostatniej godzinie wydarzenia, czyli od godziny 18.00 do 19.00.
Ponieważ na mniejszych wydarzeniach nie wypada wręcz wybrzydzać, bardzo chętnie wybrałem się na mnóstwo punktów programu. O 12.00 postawiłem na prelekcję o magii świąt w anime, w Japonii oraz w Polsce. Punkt programu pomimo sporawych problemów technicznych dostarczył mi fajnej wiedzy, której potrzebowałem. Doceniam też to, że prowadzące dały możliwość wypowiedzi się w temacie prelekcji, co też jest przyjemnym dodatkiem, który zwłaszcza w tego typu wydarzeniach dodaje rodzinności i miłości fanów do fanów. Jestem pewny, że nie było to sztuczne zapchanie zbyt dużego bloku czasu, co dziewczyny? ;)
Po przerwie obiadowej jako zapychacz czasu dołączyliśmy również na spontanie do LARPa w stylu Mangowej Kolacji Wigilijnej prowadzonej przez te same prowadzące. Było przyjemnie, było śmiesznie, było mangowo. Ponownie, rodzinna atmosfera pełną gębą.
Następnie prelekcja o AI niszczącym święta. Przygotowana niezwykle merytorycznie, chociaż nie dowiedziałem się z niej więcej, niż już wiedziałem. Bawiłem się jednak przy niej nieźle.
Następnie kilka godzin później zakończyłem dzień prezentacją o Świątecznych Odcinkach anime oraz zachodnich animacji. Prelekcja w stylu typowych prelek z bloku anime, czyli przyjemna, całkiem nieźle zrobiona merytorycznie i dość lekka. Ponownie, nie mam na co narzekać.
Co mi się podobało w tych punktach programu, że rzeczywiście starano się trzymać tematyki świątecznej, i wyszło to nieźle. Chciałbym, żeby takie święta organizowano co roku dla każdego fana mangi i anime w Polsce.
Strefa wystawców
Impreza może być od fanów dla fanów, ale kapitalizm trzeba czasami pouprawiać. Kurismasu nie było tutaj wyjątkiem. Na konwencie dominowały stoiska mniejszych artystów z brelokami, naklejkami, przypinkami, biżuterią i drukiem 3D. Innymi słowy: wszystko to, czego nie może zabraknąć na żadnym konwencie. Ruch był jak na to wydarzenie sporawy, a sama strefa była stworzona tak, żeby żadne stoisko nie narzekało na kiepską widoczność. W osobnych częściach szkoły można było również znaleźć jedno stoisko ze słodyczami z Japonii, a w strefie gastronomicznej obok Main Roomu można było zamówić sycący yaki udon, którym żywiłem się w tym roku na DFach.
Czego mi brakowało? Może nie jest to stricte związane z wystawcami, ale warto pomyśleć o jakimś sklepiku konwentowym, który będzie sprzedawał coś więcej niż tylko kubki. Ja sam uwielbiam kolekcjonować koszulki, i nie pogardziłbym tego typu merchem na konwencie, nawet jeśli byłby na zamówienie. Większość merchu Kurismasu rozdawana była jednak jako część atrakcji, więc udało mi się, chociaż wrócić z kilkoma naklejkami oraz Kurismasową przypinką. Zawsze to jakaś pamiątka.
Strefa retro
Za Strefę Retro odpowiedzialna jest znana mi grupa z Fundacji Dawne Komputery i Gry, która tworzyła strefę retro między innymi na Pyrkonie czy OSTROwPLANSZE kilka lat temu. Panowie i na tej imprezie byli nieźle przygotowani i zaopatrzeni w sporo fajnych sprzętów. Było w co grać, i na czym grać. Pozdrawiam pozostałych graczy Quake 3 Arena, którzy mieli kiedykolwiek okazję zagrać w Quake'a na... telefonie z przyciskami.
Questy i gra konwentowa
Jedną z głównych atrakcji ciągłych na Kurismasu była możliwość wzięcia udziału w polowaniu na pieczątki. Te otrzymywaliśmy za questy polegające na odwiedzaniu konkretnych stref oraz ukańczanie stawianie przez nich wyzwań. Za zebranie odpowiedniej ilości pieczątek otrzymywaliśmy drobne upominki w postaci pamiątkowych naklejek czy magnesów.
Podobało mi się, że questy domyślnie zachęcały do faktycznym chodzeniu po konwencie i próbowania każdej dostępnej atrakcji. Wyzwania nie były duże (np. w Strefie Retro wyzwaniem było przejście co najmniej jednego poziomu Super Mario Bros na klasycznym NESie) i wymagały bardziej asertywności niż sporych umiejętności. Były też stempelki za atrakcje okazjonalne, jak np. zrobienie sobie zdjęcia ze Świętym Mikołajem chodzącym tylko o określonej godzinie.
O ile sama idea questów była względnie oczywista, czuliśmy, że nie do końca dobrze było wyjaśnione, za co się dostaje pieczątki i ile. Chociaż była konkretna lista, niektóre podpunkty nie były wyjaśnione wystarczająco jasno, i gdyby nie pomoc obsługi ze strefy gry konwentowej, przegapilibyśmy co najmniej dwie pieczątki za stosunkowo proste zadania. Warto może tutaj rozpisać te zadania bardziej, albo dać więcej informacji punktowi informacyjnemu.
Inną kwestią była gra konwentowa, polegająca na odnajdywaniu poprzyklejanych po całym konwencie kartek ze wskazówkami, które naprowadzą nas na konkretne hasło. Pomimo naszych prób, nie byliśmy w stanie jej wykonać. Gra konwentowa nie była wyjaśniona w naszym odczuciu wystarczająco jasno i nie wiedzieliśmy, że ostatecznym celem było odgadnięcie hasła, na które naprowadzić nas miały podane wskazówki. Byliśmy przekonani, że kiedy wskazówka mówiła o pudle z napisem "dla Ciebie" mieliśmy szukać faktycznego pudła, a nie, że była to podpowiedź dla hasła "prezent". Sam szyfr do odgadnięcia wymagał ułożenia hasła z liter w konkretnym kolorze i w konkretnej kolejności. Mając na uwadze, że literki były niewiarygodnie małe, a co za tym idzie trudno było rozróżnić kolor (zadanie byłoby niemożliwe dla osób z zaburzeniami postrzegania kolorów), to jeszcze nie byliśmy w stanie wydedukować, które znalezione wskazówki były pierwsze, a które kolejne. Było to zdecydowanie bardziej frustrujące doświadczenie niż miało być. Zrezygnowaliśmy po pierwszej nieudanej próbie odgadnięcia hasła. Bardzo szkoda, że gra konwentowa nie została opracowana lepiej i w mardziej dostępnej formie. Jest to koniecznie do poprawy przy kolejnej edycji.
Słyszeliśmy również o atrakcji w postaci Secret Santa, czyli wymiany losowych prezentów w stylu znanym nam ze szkół. Tutaj według moich ustaleń z organizatorami wydarzenie się odbyło, ale w nieco bardziej kameralnej formie z powodu niższego zainteresowania konwentowiczów. Bardzo doceniam, że twórcy konwentu mieli w przypadku tej atrakcji plan awaryjny.
Świąteczny Wieczorek i BarszczyKon
Punktem kulminacyjnym konwentu był Świąteczny Wieczorek, odbywający się o godzinie 18.00, czyli na godzinę przed zakończeniem wydarzenia. Na miejscu poza otrzymaniem pamiątkowej przypinki czekało kilka atrakcji.
Na wstępie każdy uczestnik mógł bezpłatnie dostać darmowy barszczyk do picia. Ku mojemu zdziwieniu nie był to jednak tani barszcz z papierka, a faktycznie porządnie ugotowana zupa. Barszcz był wyśmienity (nie przesadzę, gdy powiem, że był najlepszy, jaki kiedykolwiek piłem!) i był dla mnie fajnym powrotem do czasów współorganizowanego przeze mnie Arkhamera, w którym była tradycja organizowania śniadania dla uczestników konwentu. Było bardzo, bardzo rodzinnie.
Następnie była kwestia wyboru Miss oraz Mistera Świąt, czyli osoby z najlepszym cosplayem lub strojem świątecznym. Tutaj sprawa była prosta. Jak wspominałem na wstępie niniejszej recenzji, każdy uczestnik konwentu otrzymywał poza identyfikatorem bilet. Miał on konkretną instrukcję: należało go zachować lub osobiście podarować osobie, która w naszej opinii miała najlepsze przebranie lub cosplay. W konkursie wyboru Miss oraz Mistera Świąt wygrywała osoba, która takowych biletów otrzymała najwięcej. I chociaż mogło to być sporym polem do nadużyć (otrzymaliśmy losowo od jednej cosplayerki sugestię wręczenia jej takowego biletu, chociaż w jej przypadku było to zasłużone - niemniej jednak pozbyliśmy się już wcześniej naszych biletów), w praktyce dało uczestnikom sporo sprawczości. Każdy mógł wpłynąć na zwycięstwo każdego cosplayera, jak również miał specjalną moc powiedzenia komuś "zrobiłeś/aś cudowny cosplay". I to było piękne. Mój bilet otrzymała uczestniczka, która jako jedyna przyszła w mundurku z serii Umamusume. Serdecznie pozdrawiam!
Następnie przyszła pora do wspólnego śpiewania kolęd w wielu językach, z pomocą wydrukowanych śpiewników. Czas był pomału jechać do domu.
Podsumowanie
Mój kalendarz konwentowy jest już wystarczająco wypełniony po brzegi, ale bez wątpienia znajdzie się w nim miejsce również na Kurismasu. Wydarzenie to było dla mnie bardzo odświeżające. I nie tylko była tutaj mowa o atmosferze świąt. Był to przede wszystkim bardzo staroszkolny konwent, który od A do Z został stworzony od fanów dla fanów. Dało się odczuć drobne opóźnienia, problemy i fuckupy, jak również kilka wyżej wspomnianych przeze mnie niedociągnięć. Są to jednak rzeczy, które sprawiły, że Kurismasu był konwentem doskonałym w swoim braku doskonałości. Konwentem stworzony z miłości łódzkiego fandomu mangi i anime do reszty fanów z Łodzi i pozostałej części kraju. I z całego serca liczę, że na mojej mapie konwentowej pojawi się o wiele więcej takich wydarzeń. Dalej róbcie rzeczy! Chcę więcej Kurismasu z jego BarszczyKonem. Mam tylko nadzieję, że los oszczędzi mi za rok KatarKonu...
Aktualizacja 14.12.2025 Jeden z organizatorów zauważył, że pominałem tutaj w sporej mierze promocję w innych mediach. W związku z tym doprecyzowałem nieco wpis żeby wspomnieć też te aspekty, i rozwinąć odrobinę sugestię co do portalu konwenty.info. Odpowiednio zmieniłem również adnotację co do Secret Santa. Musiałem źle zinterpretować słowa osoby organizującej wydarzenie przy stoisku gry konwentowej. Przepraszam za niedoprecyzowanie.