Zwijka do zimy

Stan pasieki oceniam na **4+**, co jest dość optymistyczną notą, ale

zobaczymy, co zobaczymy, kiedy przyjdzie pora oglądać pszczoły we wrześniu.

A czemu to? A temu to, że nastawiliśmy kilka rodzinek na miodobranie. Nasze

żony wywarły na nas presję czyli nacisk. W związku z tym, że w *TYMKRAJU*

panuje zamordyzm matriarchalny[1], musieliśmy się podporządkować.

Oczywiście pod takim warunkiem, że mają z czego zbierać. Otóż wygląda na

to, że mają. Pszczoły zachowują się spokojnie od początku sierpnia, choć

nawłoć późna dopiero pierwsze kwiatki otwarła. Widocznie coś tam jeszcze

w polach kwitło. Staram się to dostrzec. Prawdopodobnie jednak jest to

mieszanka różnych pożytków ukrytych.

=>

http://www.polskatimes.pl/artykul/365958,matriarchat-doprowadzil-mezczyzn-ludu-k

hasi-na-skraj-wytrzymalosci,id,t.html 1:

http://www.polskatimes.pl/artykul/365958,matriarchat-doprowadzil-mezczyzn-ludu-k

hasi-na-skraj-wytrzymalosci,id,t.html

Już wcześniej, każdy w swoim departamencie, prowadzonym wg własnego

widzimisię oraz czasu i chęci, zainstalowaliśmy w ostatnich dniach lipca

ewentualne nadstawki (lubo też, uważacie, pod-stawki) miodowe wypełnione

suszem różnych typów ramek. Wszystko po to, aby z tej gwałtownie

rozkwitającej nawłoci coś tam dla siebie uszczknąć. Nabrałem przekonania,

że dobra gospodarka polegająca na odbieraniu jedynie nadwyżek produkcji

pszczelej wymaga lat nauki i przygotowań. O niektórych szczegółach pisałem

już wcześniej[2].

2:

{filename}./2017-06-21-Rozmyslania_nad_przemijaniem.md

Tak czy owak, nie mieszkając, bo gdzie tu mieszkać, na pasiece stoją domy

dla pszczół, zapakowaliśmy ostatnie wolne korpusy Zandera i pomknęliśmy na

objazd. Tu uprzedzę fakty i z zaskoczeniem napiszę, że udało nam się w

jeden dzień obskoczyć wszystko.

Na pierwszy strzał wybraliśmy Y03 Pilawa, lokację, do której w kwietniu

zostały przestawione rodziny przedwojenne, o czym chyba zapomniałem napisać

w odpowiednim momencie, ale niech tam. No, w końcu stanęły tamój i tyle.

Potem z nich robiliśmy odkłady, a nawet parę w to miejsce przywieźliśmy.

Tam ulokowałem też moje pierwsze uliki weselne, które miały za zadanie

wychować mateczniki na bazie rodziny fuksowej (jedynej, co nam przeżyła

zimę), a następnie przedwojenne trutnie miały unasiennić wychowane matki...

Dwa tygodnie wcześniej, w ostatnich dniach lipca, przejrzałem je i

stwierdziłem, że albo widzę matkę, a nie widzę czerwiu, albo widzę czerw,

a nie widzę matki. Ponieważ w moim wąskim pojęciu pszczelarstwa oba te

czynniki powinny występować obok siebie, na wszelki wypadek postanowiłem

liczbę dziewięciu ulików weselnych zredukować do trzech. Poprzez

połączenie, które wykonuje się tak: z ula **A** bierze się wszystkie ramki

z czerwiem oraz pszczołą i wkłada do ula **B**. Resztę mają wykonać same

pszczoły, to znaczy rozstrzygnąć, która matka bardziej im się podoba, o

ile w ogóle, itepe, itede.

=>

http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-07-30/2017-07-30-Y03Pilawa_

01_kontrola_unasiennien.jpg Kontrola unasiennienia ulików weselnych 30 lipca

[IMG]

Wyszło, jak wyszło, a mianowicie tak, że tylko w jednym z trzech ulików

znalazłem matkę z ciemną dupą (czyt. *odwłokiem*). Niby fuksówki to

krainki, dosyć ciemne, ale weselniki zakładałem na pomarańczowych

buchwastach - myślałbym, że im się gdzieś zawieruszyła jakaś zdatna do

wychowu larwa (w zasadzie od ustanowienia ulików do kontroli unasiennienia

minęło trzy tygodnie bez mała), ale wolę wyobrażać sobie cuda-niewidy, bo

dlaczego nie? Zobaczymy, co z tego wyniknie w przyszłości.

W rodzinkach przedwojennych, zarówno Jarka jak i moich, nie znaleźliśmy

żadnych szaleństw. W stosunku do objętości i powierzonej im liczby

plastrów rozwinęły się słabo. Nie mówię tego bez kozery. Ostatnie

zabiegi polegające na okradaniu moich z czegokolwiek wykonałem jeszcze w

maju, czyli zarówno okradzione z matek (22 maja) i mateczników (1 czerwca)

rodzinki, którym pozostała cała pszczoła lotna i parę ramek czerwiu,

miały dość czasu, aby zbudować jako-taką siłę. A tymczasem zarówno te

cztery, które Jarek okradł zaledwie raz, jak i te moje, potraktowane

brutalniej, siedziały na zaledwie 3-4 ramkach! Przed jednym ulem Jarka

znaleźliśmy sporo pełzających pszczół, w tym takich bez skrzydełek.

Warroza? No, w każdym razie DWV...

Cóż, nasz objazd zaplanowany był na podawanie tymolu do wybranych rodzin.

Moja zeszłoroczna trauma podpowiada mi, że gdybyśmy to zrobili dwa tygodnie

wcześniej, być może ustrzeglibyśmy te przedwojenne macierzaki przed

kłopotami. Mądry Polak po szkodzie? Zobaczymy, zobaczymy. Nie wróżymy tym

rodzinom wielkiej przyszłości, na szczęście udało się odchować po nich

parę niezłych nukleusów, które rozwijały się znacznie lepiej niż ich

macierzaki.

=>

http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-08-13/2017-08-13-Y05Orzeszy

n-02_Ten_sam_odklad.jpg To nie zima tylko środek lata [IMG]

światło w aparacie...*

--------------------------------------------------------------------------------

Możliwe, niewykluczone, że oryginalna genetyka przedwojennych, trzymanych od

pokoleń na obszarze bez nawłoci, gdzie głównym pożytkiem pszczelarza była

spadź i lypa, mogła przystosować się do krótkiego, acz intensywnego

sezonu. Toż na własne oczy widziałem, jak wspaniale zbierały wierzbę, a w

maju i czerwcu rodzinki te nie pozostawiały naprawdę nic do życzenia. Zatem

czy to choroba, czy po prostu taka uroda, zobaczymy na wiosnę.

Następne w kolejce (wg geografii, czyli rozwiązanego na poczekaniu dylematu

komiwojażera[3]) było pasieczysko Y05 Orzeszyn. Stało tam, wg moich

obliczeń, niech zrekapituluję... 2+2+1+1+1+1=8 nukleusów. Nie odwiedzałem

tego miejsca już od półtora miesiąca, a konkretnie od 25 czerwca, kiedy

zawiozłem tam ostatnie dwa odkłady i jednocześnie połączyłem sześć już

tam stojących w trzy - a właściwie to pszczoły same postanowiły to zrobić

wcześniej, a ja tylko przeniosłem im ramki tak, żeby miały wygodniej w

nowej konfiguracji. Okazało się, że ostatnie dwa odkłady nie udały się

kompletnie - przypuszczam, że zostały wyrabowane w okresie głodu. Nie

odwiedziłem tego pasieczyska celem podkarmienia w połowie lipca. Na

przeszkodzie stała (a może leżała?) wielka kałuża na wjeździe do lasu.

Uznałem, że w ten sposób zrobię eksperyment, jak przetrwają niewspomagane

nukleusy - otóż wyszły z opresji w całkiem niezłej formie.

3:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Problem_komiwojażera

=>

http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-08-13/2017-08-13-Y05Orzeszy

n-01_Odklad_to_juz_nukleus.jpg Jak ładnie pszczoły propolisują! [IMG]

Szczególnie wyróżniła się rodzinka (również z połączenia dwóch

łokełejów) o silnym temperamencie obronnym. Chyba jako jedyna na całej

pasiece (tj. sześciu pasieczyskach) w tym roku atakowała aparat fotograficzny

i nas przy okazji. Co oczywiście traktowaliśmy jako ponaglanie, aby szybciej

zakończyć te wygłupy z oglądaniem pszczół. Rodzinka dała czadu z

budowaniem i postanowiłem to trochę uporządkować. Drugą

komorę-półkorpus, dostępny niefartem przez szparę, którą im

pozostawiłem z braku uważności i niechlujstwa, uznały za przestrzeń do

rozwoju. Kiedy odbudowały i zajęły wszystkie dziewięć powierzonych im

ramek, zaczęły tworzyć za szparą. Powstał tam całkiem zgrabny plasterek i

dwie ramki zalane nakropem. Na szczęście wciąż mieliśmy w aucie zapas

korpusów i mogliśmy dokonać pewnego przegrupowania sytuacji. A następnie

podaliśmy im tymol. Tym razem w zmniejszonej dawce, zgodnej z wytycznymi Erika

Osterlunda[4] ze Szwecji. Zaleca on, aby nie dawać jednorazowo do ula więcej

niż 5g tymolu. Tymczasem w oryginalnym zestawie ApiGuard jest przeszło 12,5g

tej substancji. Na ile rozumiem to, co widzę, traktament tymolem polega na

możliwie długiej ekspozycji rodziny pszczelej na jego opary. Niektórzy

uważają je za pszczelarską homeopatię, ale myślę, że wywiera swój

skutek, skoro tak wielu pszczelarzy na świecie się nim posługuje. Zobaczymy,

jakie będą efekty. Na wiosnę.

=>

https://docs.google.com/viewer?url=http://www.elgon.se/story-2008/Varroa_attacks

.pdf 4:

https://docs.google.com/viewer?url=http://www.elgon.se/story-2008/Varroa_attacks

.pdf

=>

http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-08-13/2017-08-13-Y05Orzeszy

n-05_Tak_podawalismy_tymol.jpg Tak podawaliśmy tymol do temperamentnej rodziny

[IMG]

Następne w kolejce było pasieczysko Y04 Dobiesz, gdzie stanęły jeszcze w

listopadzie zeszłego roku nasze leżaki dadanowskie. I wszystkie wymarły, jak

się patrzy. Ponowne ich zasiedlanie nawet nieźle się udało. Mieliśmy tam

rodzinkę buchwastową, którą Jarek utworzył na bazie mojego wyrojonego ula

21 maja. Od tamtej pory pszczoły miały w zasadzie święty spokój, bo

dostały pełno ramek do zagospodarowania i nie było co przy nich robić. I w

ten sposób awansowały do rangi największej petardy w całej pasiece. Czerwiu

pełno, pszczoły pełno, a wszystko to w porze, kiedy połowa populacji ula

znajdowała się gdzieś tam, w polu, zbierając nektar i pyłek.

=>

http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-08-13/2017-08-13-Y04Dobiesz

-01_Odklad_rojowy_Bcf-SILA.jpg Rójkowe buchwasty - siła! [IMG]

Pszczółki te nie zachowywały się już jak hodowlane buchwasty. Wystarczyło

im tylko jedno pokolenie, aby stały się rozbiegane, żywe i nawet nieco

obronne, co można by zrzucić na zacienienie wylotka, ale nie chce mi się.

Ewidentnie dostały jakieś geny pszczoły lokalnej, bo najwyżej połowa z

nich miała pomarańczowe paski na odwłokach. Być może okoliczni pszczelarze

nie korzystają z dobrodziejstw hodowli, a może, kto wie, gdzieś po dziurach

chowają się jakieś dzikie pszczoły? Niewykluczone.

=>

http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-08-13/2017-08-13-Y04Dobiesz

-02_Nakrop.jpg Nakrop w kolejnych buchwastach [IMG]

Pozostałe odkłady buchwastowe również miały taką pszczołę, co wcale nie

powtarzało się na innych pasieczyskach. Nie nazwę tego w żadnym wypadku

pomiarem ani obserwacją. To raczej takie trochę intuicyjne spostrzeżenie.

Na tym pasieczysku stała też rodzina córek po fuksówkach - również

pięknie się rozwinęła i dostała pionowe kraty odgrodowe, aby dać nam

parę ramek miodu. Jeżeli zdoła zebrać nadwyżkę.

Kolejnym przystankiem była Y06 Baza, gdzie stanęły rodziny skierowane do

przetrwania bez leczenia w jakiejkolwiek formie. Tam podałem 17 czerwca

mateczniki z ocalałej po zimie rójki Łukasza. Dostałem od niego trzy

sztuki. Dwie rodzinki znajdowały się we wprost znakomitej formie, a jedna,

niestety, wypszczeliła się. Nie mogło być w tym winy genów pozyskanych od

Łukasza. Prawdopodobnie pszczoły już wcześniej zmagały się z jakąś

chorobą. Matecznik podałem do rodziny ze starą matką przedwojenną, którą

ongi wyciągnąłem z ula na Y03 Pilawa. A jak wspomniałem, tam wcale nie

wygląda to różowo.

=>

http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-08-13/2017-08-13-Y06Baza-02

_2_Przedwojenne_od_maja_12_ramek_Z.jpg Przedwojenne majowe [IMG]

Na Y06 Baza znajdowały się oprócz tego dwa odkłady na matecznikach

ratunkowych buchwasta, dwie rodziny na starych matkach przedwojennych (które

zachowywały się bardzo dobrze) oraz dwie rodziny utworzone metodą dość

chaotyczną pod matki, które otrzymałem w darze od Jacka Merca z Gospodarstwa

Pasiecznego Polisz Miód[5]. Muszę powiedzieć, że **dały czadu**. Matki

podałem do strutowiałych rodzinek - wspominałem wcześniej, że popełniłem

błąd w metodzie mocowania mateczników, które w transporcie się oberwały i

pszczoły nie zdołały z nich wychować matek. Aby pozbyć się trutówek,

wysypałem całe towarzystwo na ściółkę leśną poza pasieczyskiem. Matki

wypuściłem z klateczek pod kołpaczki umocowane na plastrach. Pszczoły

nalatywały się z powrotem do ula, gdzie mogły zapoznać się z nową matką.

Wydarzyło się to w pierwszej połowie lipca. Miesiąc później widać było

już efekty pracy. Uliki pełne pszczoły. Dostały na spód po półkorpusie z

ramkami, zgodnie z wytycznymi tyle im powinno do wiosny wystarczyć. Choć na

klateczkach widniało tajemnicze EL26 oraz R1, postanowiłem je nazwać

czego mnożyć.

5:

https://www.youtube.com/watch?v=zsaVSyEmN-o

=>

http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-08-13/2017-08-13-Y06Baza-05

_Mercedesy_Jacka_Merca.jpg Mercedesy [IMG]

Podstawianie półkorpusików nie było wcale łatwe - chyba sobie cosik tam

nazbierały, bo nieźle się zasapałem podczas podnoszenia całego majdanu.

Wreszcie przyszła pora na nasze pasieczysko buchwastowe, czyli Y00 Robert.

Ulokowane pod brzózkami, wśród nawłociowych nieużytków, pozwoliło

buchwastom wykarmić się przez cały sezon, co chyba oznacza, że potrafi w

dobrych warunkach zapewnić i nadwyżkę dla pszczelarza. Z tego powodu rodziny

tam stojące otrzymały wszelki dostępny susz, aby miały dokąd składać

nektar z nawłoci.

Nasza wspólna rodzina buchwastowa zachowała się przez sezon bardzo uprzejmie

i uniknęła rójki, w przeciwieństwie do kilku innych (tyle w kwestii

nierojliwości buchwastów). Ponieważ była wspólna, więc obaj z Jarkiem

unikaliśmy interwencji. Jedyną poważną operacją na tym pniu było

przeniesienie przeze mnie matki na plastry Zandera. Dotychczasowe gniazdo

umieściłem na górze ula jako przyszłą miodnię, odgrodzoną kratą. Poza

tym rodzinka miała pełną swobodę zagospodarowania dwóch korpusów Zandera.

Jako jedyna miała pod koniec lipca, czyli po przerwie pożytkowej (czyli

bezpożytkowej) jakieś nadwyżki w ilości odpowiadającej jednej ramce

wielkopolskiej. Uznajemy, że pokazała *Urbi et Orbi*, że im mniej

zaglądania do pszczół, tym lepiej.

=>

http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-08-13/2017-08-13-Y00Robert-

01_Wspolny_Bcf_SILA_jak_na_filmie.jpg Wspólny Bcf - siła jak na jutubie! [IMG]

snadnie obejrzeć na jutubie...*

--------------------------------------------------------------------------------

Inne buchwasty na tym polu namiotowym również nieźle wyglądały, ale ruch

jednak nie umywał się do rodziny, której nie podkradliśmy ani jednej

rameczki w ciągu sezonu.

Na pasieczysku tym stanęły też trzy rodzinki przeznaczone do całkowitego

nieleczenia: dwie nadmiarowe matki UN, które otrzymałem od Łukasza oraz

jedna moja pochodząca z przedwojennych, która bardzo ładnie rozbuchnęła

rodzinę akuracik na ten moment. A że siedzi w sąsiednim półkorpusie, to

siłą rzeczy musi dostać takie samo traktowanie jak L1 Łukasza. Czyli brak

traktamentu tymolowego.

Zaznaczyć tu trzeba, że wszystkie rodziny, z których spodziewamy się robić

miodobranie, zostaną potraktowane podobnie jak w zeszłym roku. Czyli

ewentualny tymol otrzymają dopiero po tym, jak je ograbimy z nadwyżek miodu.

Decyzję, czy w ogóle dostaną tymol, podejmiemy do miodobrania, czyli mamy

jeszcze trochę czasu. W zeszłym roku leczenie nic nie pomogło: 98% pszczół

zginęło do wiosny. Możliwe, że podawanie tymolu zbyt późno nie ma sensu.

A że nie mamy zamiaru podawać nic innego, może zdecydujemy się nie podawać

im nic. W takim razie liczba rodzin puszczonych do zimy bez jakiegokolwiek

leczenia mogłaby łącznie przekroczyć... Trzydzieści sztuk? Chyba aż tyle,

to nie. Dwadzieścia raczej.

=>

http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-08-13/2017-08-13-Y00Robert-

03_Koniec_przegladu_pasieczyska.jpg Koniec przeglądu Y00 Robert [IMG]

Dużo lżejszym autem, bo opróżnionym z zapasów korpusów i innego

pszczelarskiego szpeju, udaliśmy się na ostatnie pasieczysko, gdzie również

zamiarowaliśmy tymolować i przy okazji sprawdzić, co i jak z rodzinkami.

Na Y01 Las stanęły moje trzy odkłady na ramce dadanowskiej i cztery odkłady

Jarka na ramce Zandera. Wszystkie wykonane techniką łokełej, w różnych

porach. Moje na początku, Jarka w końcu czerwca. Moje ulokowane były w

osobnych ulikach złożonych z naszej uniwersalnej dennicy,

dziewięcioramkowego korpusu na ramki Dadanta oraz dedykowanego daszku. Jarkowe

stanęły w półkorpusikach postawionych na dennicy nukleusowej, czyli

dwudzielnej. Tym razem to odkłady Jarka pokazały, że prawdopodobnie robienie

łokełejów do korpusów stojących zbyt blisko siebie (albo dwudzielnych) nie

należy do dobrych pomysłów. Z czterech odkładów zrobiły się mu dwie

rodzinki, po jednej w każdym ulu. W przyszłym roku muszę wyciągnąć

wnioski z tej obserwacji.

=>

http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-08-13/2017-08-13-Y01Las-02_

Tlok_na_wylotku.jpg Tłok na wylotku [IMG]

Tymczasem moje nukleusy pięknie wybuchły z rozwojem. Miały na to dwa

miesiące, co po raz kolejny potwierdza moje obliczenia: *ab ovo ad familiam*

musi upłynąć dwa miesiące. Wtedy dopiero widać, co prezentuje sobą nowa

matka.

=>

http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-08-13/2017-08-13-Y01Las-05_

Sila_majowego_odkladu.jpg Siła wczesnoczerwcowego odkładu [IMG]

Na Y01 Las stoi także ul, w którym przetrwały zimę nasze fuksówki, czyli

jedyna rodzina, która nam przeżyła. Pszczoły te zmagały się z problemami

przez cały sezon. Najpierw okazało się, że pół ula zajęły mrówki z

pobliskiego mrowiska. Na otarcie łez zasiliłem je trzeba ramkami z

buchwastów, co sprawiło, że w połowie maja już były po rójce.

Natychmiast zrobiłem z nich odkład na Y04 Dobiesz, a one dalej mnie

zadziwiały. Podczas czerwcowej kontroli stwierdziłem liczne, wygryzione

mateczniki utworzone na dziurze po wyciętym kawałku plastra, który miał

pozwolić pszczołom umieszczonym w pace pod domem wychować matkę. Czyli

jakby ten odkład też się wyroił. Potem wyszło, że macierzak nie zdołał

wychować unasiennionej matki. Przy okazji hodowli mateczników dostał zatem

resztę ramki zabranej z odkładu. W ulu było mnóstwo miodu, bo pszczoły od

miesiąca nie wychowywały czerwiu i nie miały nic lepszego do roboty. Po

podaniu im w końcu czerwca tej ramki ratunkowej postanowiłem do nich nie

zaglądać. Jeżeli nie zdołałyby wychować sobie matki, gotów już byłem

położyć na nich przecinek, kropka. Zaraz po wejściu na pasieczysko

jednakowoż zerknąłem na ich wylotek.

=>

http://pasieka.smirnow.eu/obrazki/pszczelarstwo/2017-08-13/2017-08-13-Y01Las-01_

Fuksy_robia_na_2_wylotki.jpg Fuksy robią na dwa wylotki [IMG]

Praca wrzała na obu wylotkach, a było już po 17:00. Podczas przeglądu

okazało się, że w górnym korpusie jest 9 (słownie: dziewięć) ramek z

czerwiem, z czego 7 (słownie: siedem) ramek czerwiu. Dadanowskich. A nad

każdą grzeczny wianuszek miodu. Aż mnie dreszcz przechodzi, co tam zobaczę

za miesiąc, kiedy przyjdzie pora sprawdzać, czy pszczoły wypracowały dla

nas jakąś nadwyżkę z nawłoci. Podejrzewam, że od tych weźmiemy parę

kilo i będziemy musieli szybko oddawać im te odwirowane ramki, żeby

pszczoły miały na czym siedzieć. Przypuszczam, że skoro znaleźliśmy

górny korpus pełen czerwiu, w dolnym akurat nic się nie działo. Dla dobra

sprawy jednak nie sprawdzaliśmy.

I tak zbliża się do końca nasza tegoroczna przygoda z pszczołami. Za

miesiąc przyjdzie pora zaopatrywać je w karmienie na zimę, o ile nie

zdołają zebrać sobie same jakiegoś zapasu. Przy okazji od niektórych

skubniemy nadwyżkę, o ile taka się pojawi. A potem to już tylko prace w

stolarni i czekanie na wiosenny oblot.

Smuteczek.

📅 pią 18 sierpnia 2017

↩ Index (Strona główna)
📁 Pasieka - Zapiski
#zapiski
#prace