Sendbajt

Opowieść tę podbieram ze strony mimuw[1] mając w intencji tylko i

wyłącznie jej zachowanie dla potomności[^1]. Na opowiadanie to natknąłem

się lata temu i zapadło mi w pamięć. A niedawno znowu trafiło do mnie za

sprawą niepojętych algorytmów stochastycznej rzeczywistości. I już nie

chcę się z nim rozstawać. Zatem to nie jest mój utwór, tylko bliżej mi

nieznanego talenta, którego podpis zamieszczam poniżej opowiadania.

1:

http://sokrates.mimuw.edu.pl/~sebek/sendbajt.html

[^1]: 2023-10-25: Szczególnie, że pod wskazanym adresem nic już nie można

znaleźć. Tylko na Webarchive[2] jeszcze to leży.

=>

https://web.archive.org/web/20190913211330/http://sokrates.mimuw.edu.pl/~sebek/s

endbajt.html 2:

https://web.archive.org/web/20190913211330/http://sokrates.mimuw.edu.pl/~sebek/s

endbajt.html

--------------------------------------------------------------------------------

Jest to opowieść o najbardziej chyba spektakularnej grupie hackerskiej w

historii Netu oraz najgenialniejszym hackerze wśrod seniorów. Pan Jan S., bo

o nim mowa, zaczął się co prawda interesować komputerami dopiero w wieku 68

lat, lecz efekty przerosły jego najśmielsze oczekiwania.

Ale zacznijmy od początku.

-- Pamietam jak dziś. To było w 1987 roku... byłem właśnie wtedy na

poczcie po swoją emeryturę (u pani Halinki z 3 okienka), kiedy po raz

pierwszy zobaczyłem komputer. Stał na biurku przykryty pokrowcem -- wspomina

pan Jan.

Wtedy jeszcze nic nie wskazywało na to, że komputery staną się życiowym

hobby pana Jana.

-- W roku 1989, w bibliotece wojewódzkiej, gdzie często zaglądałem, też

były już komputery... Pamiętam, że po raz pierwszy (i ostatni) usiadłem

wtedy przed klawiaturą. Kompletnie nie wiedziałem, co mam zrobić, więc

najpierw przeczytałem cztery razy to, co było napisane na monitorze. Potem

jakoś już poszło... Tego samego dnia wypożyczyłem książkę o rosyjskich

maszynach cyfrowych, z której dowiedziałem się, co to jest bit i bajt oraz

kto to jest Lenin.

Od tej pory zaczął się intesywny okres w życiu pana S. Całe dnie spędzał

w czytelni pochłaniając książki o komputerach, systemach operacyjnych,

sieciach komputerowych, ale nie tylko. W kręgu zainteresowań pana Jana

znalazła się również telefonia i budowa modemów, co zresztą zaowocowało

w późniejszym czasie rewolucyjnymi metodami stosowanymi przez grupę

pan S. niejakiego Mieczysława R., również emeryta, który większość

życia spędzil na instalowaniu sieci telefonicznych oraz pracy na

64 letnim emerytem, dysponował jednak dużą wiedzą praktyczną i dlatego

właśnie pan Jan postanowil zawrzeć z nim spółkę w celu wyciągnięcia od

niego możliwie dużo wiedzy (być może już wtedy istniały w głowie Jana S.

zarysy szatańskiego planu, który później przyniósł sławę jemu oraz

grupie **"Sendbajt"**).

3:

https://pl.wikipedia.org/wiki/System_Strowgera

Kolejny rok pan Jan spędził razem z Mietkiem na dalszym intensywnym szkoleniu

w bibliotekach i nie tylko. Prenumerata "Bajtka" otworzyła mu oczy na wiele

zagadnień dotyczących komputerów, o których dotąd nic nie wiedział.

Nieodzownym elementem życia stały się nocne rozmowy z Mietkiem przy kubku

kakao, w czasie których prowadzili ożywione duskusje, a to o plikach, a to o

sytemach *Dos*, *Unix*, a to o protokołach sieciowych lub modemowych. Czasami

w domu pana Jana pojawiała się także pani Bożenka -- żona pana Mietka.

Przygotowywała im kakao i przysłuchiwała się, o czym rozmawiają. Czasem

też zadawała pytania, jednak nie zawsze sensowne.

Gdzieś tak w sierpniu 1990 pan Jan stworzył swój pierwszy program -- był to

generator liczb losowych totolotka, napisany w *basicu commodore 64*. Niestety

program istniał tylko na kartce z notesu, a to z tego prostego powodu, iż

pana Jana nie było stać nawet na najtańszy komputer 8 bitowy. Później

przyszla nauka *assemblera*. Okazało się, że pan S. ma do tego nadzwyczajny

talent. Już po miesiącu nauczył się wszystkich rozkazów procesora *8086*.

Po kolejnych 3 miesiącach żmudnej nauki miał opanowane wszystkie przerwania.

Teraz był w stanie pisać i debuggowac programy w *assemblerze*. I to jedynie

za pomoca kilku kartek papieru kancelaryjnego i ołówka z gumką.

Kiedy pan Jan dowiedział się już dostatecznie dużo o komputerach i

systemach operacyjnych, przyszła pora na gruntowne studiowanie sieci,

zwłaszcza rozległych. W ciągu pół roku intensywnego wkuwania połączonego

z ćwiczeniami praktycznymi, pan Jan zdobył tak wiele informacji, że mógł

np. zakodować dowolny tekst na ciąg znaków *ASCII*, po czym zamienić to na

ciąg zer i jedynek, a potem podzielić na pakiety wyposażone w sumę

kontrolną, bity stopu, parzystości, i takie tam. Po wielu treningach okazało

się, że potrafi też z pamięci podać 1KB plik binarny (ewentualnie

zaszyfrować go np. metodą XOR w czasie rzeczywistym).

Pan Mietek także nie próżnował -- na polecenie pana Jana zbudował

specjalny aparat telefoniczny z dwoma mikrofonami oraz z trzema słuchawkami.

Mówi pan Jan:

-- Tak pod koniec roku 1991 miałem już dużo wiadomości i wiedziałem

dokładnie, czego chcę. Chciałem dostępu do niezliczonych zasobów wiedzy

zgromadzonej na wszystkich komputerach świata. -- Mówiąc to pan Jan wzrusza

się bardzo i widać, że silnie to przeżywa.

-- Przełomem okazał się styczeń 1992. Czytałem właśnie o najnowszych

metodach modulacji sygnału w pasmie telefonicznym, kiedy wpadł Mietek z nowym

"Bajtkiem". Była tam opublikowana lista wszystkich *BBS-ów[4]* w Polsce.

Postanowiliśmy sprawdzić te numery. Ponieważ nie mam telefonu, ubrałem się

ciepło i poszliśmy nie opodal do automatu. Wg "Bajtka" w naszym mieście

były 3 *BBSy*. Drżącymi rękoma wykręciłem numer pierwszego z nich, i w

chwili gdy chciałem wrzucić żeton, Mietek powstrzymał mnie. Przywalił

energicznie w aparat centralnie od frontu. Spojrzałem na niego ze zdziwieniem.

Nie było czasu na wyjaśnienia, gdyż w tym momencie nastapiło połączenie,

a ja w słuchawce usłyszałem dzikie piski o dużym natężeniu wpadające

wprost do ucha. W pierwszym odruchu wypuściłem słuchawkę z ręki, ale zaraz

się opamiętałem. Mietek znowu podał mi słuchawkę. Tym razem byłem już

przygotowany i starałem się rozróżnić poszczególne dźwięki. W

młodości byłem między innymi muzykiem jazzowym, więc od razu wyłapałem

częstotliwość nośną na 1200Hz. Słychać było regularne sekwencje

pisków. Powtórzyło się to w sumie sześć razy i modem po drugiej stronie

się wyłączył. Czasu nie było dużo, ale już po tym pierwszym połączeniu

zorientowałem się, że mam do czynienia z jakimś modemem *2400*, a także

rozpoznałem rodzaj modulacji. Za chwilę wykręciliśmy ten sam numer raz

jeszcze i tym razem spróbowałem nawiązać łączność. Gwizdanie do

mikrofonu niewiele dało, więc wpadłem na pomysł, żeby Mietek wymawiał

"*aaaaaaaa*" na częstotliwości ok 2400Hz, a ja w tym czasie wydawałem

odpowiednie piski w celu przeprowadzenia *handshake'u* oraz uzyskania

połączenia z oddalonym komputerem z predkościa przynajmniej 300bps.

Próbowaliśmy jakieś 4 razy, zanim się to udało. Jednak po odebraniu

wiadomości wstępnych oraz zalogowaniu się jako *anonymous* do *BBSa*,

połączenie zostało przerwane, ponieważ Mietek zaniósł się nagle

straszliwym kaszlem. Mnie zresztą też rozbolało gardło od wydawania piskow,

oraz reka od notowania zer i jedynek. Pracę utrudniał także fakt, że

musiałem jednocześnie nadawać i deszyfrować dane. Należało zdecydowanie

opuścić budkę i udać się do domu w celu obmyślenia innej strategii.

Zwłaszcza, że wokoło zebrał się tłumek młodych osób przyglądających

się nam dość dziwnie. No cóż, to moje pierwsze połączenie z modemem

było może niezbyt udane, ale za to wiele się nauczyłem.

4:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Bulletin_board_system

Co robił pan Jan S. w następnych dniach? Otóż zdał on sobie sprawę że w

pojedynkę z Mietkiem wiele nie zdziałają. Potrzebowali pomocy fachowców. Na

pierwszy ogień poszła pani Bożenka, która jako regularna bywalczyni

coniedzielnej mszy świętej dysponowala odpowiednim głosem, z którym pan S.

wiązał duże nadzieje.

-- Pani Bożenko, pani bedzie pełniła w naszej grupie funkcje generatora fali

nośnej.

-- Ło Jezu! A co to jest? W imie ojca!

-- Spokojnie pani Bożenko, to nic trudnego, niech no pani powie "aaa".

-- Aaa...

-- Ale tak długo "aaaaaa", i tutaj, do mikrofonu proszę.

-- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa...

-- Dobrze. No widzi pani? Trudne? Nietrudne. Panie Mietku, odczytał pan

częstotliwosc na oscyloskopie?

-- Niewiarygodne! Dokładnie 2400Hz panie Janie!

-- Fantastycznie! Jest pani najstarszym generatorem fali nośnych

telefonicznych na świecie.

-- No wie pan?

-- Żartowałem, he he.

-- Panie Janie, a jak będzie się nazywała nasza grupa?

-- Już to przemyślałem. Proponuję **"Sendbajt"**. Może być?

-- Eee. Dobra.

W kolejnych dniach pan Jan pokazywał pani Bożence, jak ma się zachowywać

generator fali nośnej, zwłaszcza w przypadku renegocjacji połączenia oraz

zakłóceń na linii. Pan Mietek przechodził intensywny kurs *HTMLa*

(oczywiście w wersji zerojedynkowej). Po tygodniu do grupy **"Sendbajt"**

dołączyła jeszcze pani Wanda -- dobra znajoma pani Bożenki, która według

niej śpiewała najgłośniej i najpiękniej w całym kościele.

-- Bardzo dobrze! -- ucieszył się pan Jan -- pani będzie naszym nadajnikiem

oraz modulatorem!

-- Ale nic nie wiem! Nie umiem! -- płakala pani Wanda.

-- Jak to nic ? Niech pani powie "*pi pi pi pioooupipaupioiopppipipiapappe pi

pi*".

-- *Pi pi pi pioooupipaupi*... jak było dalej?

-- ... *oiopppipipiapappe pi pi*. Jeszcze raz!

-- *Pi pi pi pioooupipaupioiopppipipiappe pi pi*... Dobrze?

-- Opuściła pani jedno *pa*, ale korekcja błędów modemu odbiorczego

powinna sobie z tym poradzić. Poza tym doskonale. Panie Mietku!

-- Słucham.

-- Proszę przebudować nasz aparat tak, aby drugi mikrofon był połączony

szeregowo z pierwszym poprzez układ, który pan zaprojektuje tak, aby sygnał

z drugiego mikrofonu modulował sygnał pierwszego fazowo, amplitudowo lub

częstotliwościowo, w zależności od położenia przełącznika *p3*... Druga

słuchawka ma mieć dodatkowy filtr środkowoprzepustowy na 1200Hz... Zresztą,

tu ma pan wstępny projekt.

-- Jasna sprawa, tylko co z tymi krokodylkami, zostają, jak są?

-- Tak, i niech pan skołuje jakies 50 metrów czarnego kabla telefonicznego.

-- To się da zrobić.

Następny tydzień upłynął na przygotowaniach. Pan Jan zarywał noce

symulując na kartce małą sieć ethernet na sześć komputerów. Bawił się

kopiując pliki między stanowiskami, lub uruchamiając programy na serwerze.

Zabawa ta kosztowała go co prawda dwie ryzy papieru do kserokopiarek, ale jego

wiedza o działaniu sieci wzrosła niepomiernie.

-- Nasza pierwsza akcja? No cóż, to było w piwnicy naszego bloku. Około

godziny 23:00, zaopatrzeni w latarki, *hackomat* (jak nazwaliśmy nasz

przyrząd), koszyk na ziemniaki i torbę na kompoty zeszliśmy do piwnicy.

Mietek od razu odszukał skrzynke z napisem >TP< i wyjął z torby pęk

kluczy. Po chwili nasz *hackomat* był na linii i mieliśmy *dialtone*. Wg

planu najpierw wykreciłem numer do naszego znajomego *BBSu*. Panie zajęły

miejsca przy mikrofonach, Mietek przyłożyl swoją słuchawkę do ucha, ja

swoją, przygotowałem papier i kredki (ołówki mi się już wtedy

skończyły). Pierwsza próba zalogowania się nie powiodła, ponieważ pani

Wanda z wrażenia krzyknęła do mikrofonu i zdalny modem nas rozłączył.

Jednak za drugim razem udało się doprowadzic do połączenia, co prawda tylko

120bps, ale jak na poczatek to chyba i tak nieźle. Mietek szybko załapał, o

co chodzi. Później już sam odbierał i deszyfrował wiadomości. Dzięki

temu ja mogłem się zająć przetwarzaniem danych. Naprawdę byłoby z nami

krucho, gdyby nie to, że Mietek pożyczyl od swojego syna kalkulator. To był

taki prosty kalkulator, ale miał co trzeba, tzn dodawanie i mnożenie. Kiedy

już się zalogowałem do systemu, pierwszą rzeczą jaką zrobiłem, było

przejęcie praw menedżera *BBSu* wg mojej metody obmyślonej z pół roku

wcześniej. Nie spodziewałem się że pójdzie aż tak  łatwo. Niestety, po

15 minutach połączenia pani Bożenka nie wytrzymała i powiedziała, że nie

może dłużej krzyczec "*aaaa*", że ona też chce być procesorem, i inne

takie bzdury. Przez nią zerwaliśmy takie świetnie zapowiadające się

haczenie. Ale nic to. Zdążyłem i tak skasować większość plików

systemowych. Kiedy Mietek doprowadził swoją żonę do porządku i mógliśmy

już kontynuować, postanowiliśmy spróbować czegoś innego. Połączyliśmy

się z serwerem dosyć dużej firmy L. z naszego miasta. Okazało się, że

mają aktywne konto *guest*. Nic prostszego. Po wejściu do systemu, w ciągu 5

minut zdobyłem uprawnienia *roota* i ku mojej nieopisanej radości okazało

się, że serwer ma łącze z Internetem! Niedowierzając sprawdziłem całą

kartkę obliczeń, czy się aby nie pomyliłem przy dodawaniu liczb ujemnych w

systemie ósemkowym, bo z tym miałem zawsze trochę kłopotu. No, ale wszystko

się potwierdziło. Zakryłem mikrofon ręką i krzyknąłem do Mietka:

zgiełk, że prawdopodobnie mnie i tak nie usłyszał. Ale ja już byłem tam,

gdzie zawsze chciałem być. Pierwsze, co zrobiłem, to połączyłem się z

serwerem firmy *Seagate Technologies* (znałem dobrze ich system operacyjny z

takiej jednej książki) i włamałem się na stronę WWW. Nie tracąc czasu

przekazałem pałeczkę naszemu specowi od *HTMLa*, czyli panu Mietkowi, sam

zaś zająłem jego miejsce. Tak jak się umówiliśmy wczesniej, Mietek

dokonał zmian bezpośrednio w kodzie *HTML* przy pomocy edytora dysku na

serwerze. Teraz trudne zadanie czekało panią Wandę. Musiała nadawać przez

20 minut tekst naszego manifestu...

Kolejne miesiące szybko płynęły grupie **"Sendbajt"**. Po pierwszych

sukcesach na stronach WWW próbowali włamywania na amerykańskie serwery

wojskowe i rządowe, co było od zawsze skrytym marzeniem Jana S. Niestety,

pomimo poprawienia (na skutek zaprawy członkow **"Sendbajt"**) parametrow

transmisji (dochodziła ona do 1200bps) ciągle nie dało się ściągać

wiekszych plików binarnych. Rekordem grupy był *download* kodu źródłowego

do *Internet Explorera v2.0* (po włamaniu na serwer firmy *Microsoft*).

Poprawiło to nawigację w sieci WWW, gdyż pan Mietek nauczył się tego kodu

na pamięć i robił po prostu za przeglądarkę (jak było trzeba, to

szkicował na kartce *jpegi* i *gify*, żeby każdy mógł podziwiać szatę

graficzną danej strony).

Tymczasem pan Jan zaliczał coraz to nowe miejsca WWW, haczył i ewentualnie

niszczył serwery internetowe jeden za drugim. Jednym słowem grupa rozwijała

się i z dnia na dzień zdobywała coraz większą popularność w Sieci. Na

wszystkich administratorów padł blady strach. Większość z nich zaczęła

do wymiany informacji uzywać tradycyjnej poczty *snail-mail*, do tego stopnia

dali się sterroryzować członkom **"Sendbajt"**.

Oczywiście grupa podczas uprawiania swego procederu korzystała z różnych

numerów telefonów, początkowo sąsiadów z bloku, ale później pan Mietek

wynalazł świetne miejsce koło przedszkola dwie ulice dalej. Chodzili tam

więc nocami, wpinali *hackomat* i siadali w krzakach, z daleka od ludzi.

Pewnie się spodziewacie, że w końcu policja nakryla grupę **"Sendbajt"** i

zirytowani admini ukamienowali jej czlonkow gdzieś za miastem, wzglednie Jan

S. wylądował w więzieniu, jak przystało na legendarnego hackera? Otóż

nie. Działalność grupy trwałaby zapewne po dziś dzień, gdyby pan Jan nie

odkrył nowej pasji życiowej -- mianowicie wędkarstwa.

Niestety bez pana Jana grupa **"Sendbajt"** szybko się rozpadła. Spotykają

się jednak czasem w piwnicy jak za starych czasów i przesiadują na *IRCu*,

albo pan Jan ściąga sobie stronki o wędkarstwie. Poza tym są szcześliwi.

Admini też, że cała sprawa przycichła... Nadal wydaje im się, że ich

systemy są dobrze zabezpieczone i moga spać spokojnie. Niech śpią...

--------------------------------------------------------------------------------

Sendbajt

Copyright 1998 by <oscyloskop>

--------------------------------------------------------------------------------

PS. Hmmm... Chyba będę musiał wyszukać więcej takich tekstów. Na

początek coś niezbyt genialnego, ale też niezłe: OTO TO[5]

=>

https://zaufanatrzeciastrona.pl/post/historia-z-piekla-rodem-czyli-najgorszy-kos

zmar-programisty/ 5:

https://zaufanatrzeciastrona.pl/post/historia-z-piekla-rodem-czyli-najgorszy-kos

zmar-programisty/

📅 pon 07 grudnia 2015

↩ Index (Strona główna)
📁 Z poziomu podłogi
#Zpodlogi
#literatura
#opowiadania